The way you smile
- W zasadzie zobowiązuje się pani tylko do nie zdradzania tajemnic naszej klientki wbrew jej zgodzie, oraz utrzymywania w ukryciu, o kim książka powstanie, przed jej oficjalnym wypromowaniem. To w zasadzie tyle. Jeśli życzy sobie pani wpierw przeczytać umowę, możemy umówić się na inny termin. - wyjaśnia mi prawnik wydawnictwa.
- Nie, myślę, że mogę podpisać to teraz. - odpowiadam uśmiechając się przyjaźnie. Mężczyzna odpowiada tym samym podsuwając mi dokumenty i długopis.
- W dwóch egzemplarzach, proszę.
~*~
- Masz może ochotę wyskoczyć ze mną na lunch? - pyta Tessa, kiedy wychodzę z gabinetu i mijam ją na korytarzu. Unoszę głowę dopiero zdając sobie sprawę, że pytanie było skierowane do mnie. Uśmiecham się do niej szeroko i przepraszam za mojej roztrzepanie.
- Bardzo chętnie. - odpowiadam. - Ale dzisiaj wychodzę do domu wcześniej więc zabiorę swoje rzeczy i pojadę od razu do domu.
- Jasne, pewnie. Spotkamy się na dole. - mówi mi zmierzając do wyjścia. Chwytam torebkę z fotela i telefon leżący na biurku. Sprawdzam godzinę i dostrzegam trzy nieodebrane połączenia. Jestem zdziwiona więc przystaję na moment i sprawdzam rejestr połączeń. Alex, Evans i Michael. Oddzwaniam do drugiego wpierw. Czekając, aż odbierze udaję się do windy, która przyjeżdża zaskakująco szybko. Jadę nią z kilkoma zawzięcie dyskutującymi kobietami całkowicie niezainteresowanymi moją osobą, która dokładnie słyszy temat ich rozmowy. Nie rozumiem jak mogę bez wstydu opowiadać o sprawach łóżkowych przy całkiem obcej osobie. To trochę dezorientujące. Ale jak widać niektórzy nie mają hamulców i wstydu. Kiedy odbierając i mówię głośno "Dzień dobry, bardzo przepraszam, że nie odebrałam pana telefonu" uciszają się odwracając się do mnie, jakby dopiero zauważyły moją obecność. Jedna czerwieni się i stoją w ciszy już do końca naszej jazdy. Umawiam się z Evansem, który przez całą rozmowę namawia mnie żebym zwracała się do niego Matt, na 11 następnego dnia, aby poznać bohaterkę mojej książki. Naszej, ona będzie nasza - poprawiam się w myślach, ale wciąż nie mogę nacieszyć się myślą stworzenia czegoś takiego.
Tessa czeka na mnie przed budynkiem. Kiedy mnie dostrzega, chwyta moja ramię i ciągnie wzdłuż drogi.
- Mają tu najlepsze burgery w mieście o ile nie na całej wyspie. - śmieje się perliście. Krzywię się lekko. Dostrzega moją minę i od razu dodaje. - Wegetariańskie też mają świetne, nie martw się, pamiętam.
Posyłam jej wdzięczne spojrzenie. Idziemy przez chwilę w ciszy, ale Tess szybko znajduje nowy temat do rozmowy. Redakcyjne ploteczki to dla niej zawsze coś niesamowicie ekscytującego, uwielbia się nimi dzielić i dostrzegam, że we mnie znalazła sobie bratnią duszę, podobnie jak w niej. Jest niesamowicie pozytywną osobą, bardzo odpowiada mi jej charakter i wiecznie wesoła, szalona osobowość.
Gdy docieramy do knajpy i przekraczamy drzwi dociera do nas gwar rozmów niesłyszanych z zewnątrz.
- Mówiłam, że są najlepsi. - mówi Tessa szturchając mnie łokciem, gdy rozglądam się za wolnym miejscem. Całe pomieszczenie jest wypełnione po brzegi. Wszystkie stoliki są zajęte, a kelnerzy mają urwanie głowy. - Pójdę zamówić, musisz tego spróbować, najwyżej zjemy na zewnątrz. - mówi i rusza w stronę kasy.
Wciągam głośno powietrze i wypuszczam je tracąc nadzieję, że gdziekolwiek usiądziemy.
- Cześć, przepraszam, jeśli wam to nie przeszkadza możecie przysiąść się do mnie. - słyszę głos zza pleców. Odwracam się i dostrzegam przyjaźnie wyglądającego bruneta. Widać, że spędza tu sporo czasu. Na stoliku przed nim leży otwarty laptop, notes z kilkoma zapisanymi stronami i opróżnione dwie filiżanki kawy. w ręku trzyma napoczętego burgera. Uśmiecha się do mnie wskazując na dwa wolne krzesła.
- Jeśli to nie będzie problem... - zaczynam, a chłopak chichocze cicho.
- Nie żartuj, zapraszam. - przesuwa krzesło robiąc mi miejsce. Wieszam płaszcz na oparciu i siadam.
- Charlie? - słyszę głos mojej przyjaciółki. Widzę, że rozgląda się zdenerwowana, próbując zlokalizować moją osobę. Macham jej, dostrzega mnie i unosi zdziwiona brwi. Podchodzi i kładzie tacę z jedzeniem między naszymi siedzeniami.
- Więc... - zaczyna nieufnie spoglądając na bruneta. Kiwa głową posyłając jej niepewny uśmiech.
- Jestem Brandon. - przedstawia się.
- Ja Charlie, a to Tess. Miło cię poznać.
~*~
- Dzwoniłeś, przepraszam, nie mogłam odebrać, ale już jestem wolna. - mówię do słuchawki skręcając w uliczkę prowadzącą do mojego domu. Parkuję samochód przed kamienicą. Obiecuję sobie, że niedługo zrobię mu przegląd, bo wygląda jakby miał się rozlecieć w ciągu kilku następnych minut, ale znam się zbyt dobrze, by łudzić się, że szybko coś z tym zrobię. Dopiero zapewne gdy zatrzyma się na środku ulicy będę zmuszona zaprowadzić go do mechanika.
- Nic nie szkodzi, po prostu minął tydzień i tak się zastanawiałem... - Michael zdaje się skrępowany tą rozmową i samym faktem, że dzwonił, ale nie ma powodów do obaw. Doskonale go rozumiem i nawet podoba mi się, jak zabiega o kontakt ze mną.
- Masz może ochotę wpaść dziś do mnie? - pytam. Nie przemyślałam tej decyzji, jestem potwornie impulsywna i wiem to. Ale nie widzę powodu, żeby go nie zapraszać. To porządny, miły człowiek i nie sądzę bym miała żałować wypowiedzianych słów.
- Yyy... jasne, pewnie. - wydaje się zaskoczony.
- Jeśli ci to nie odpowiada możemy zaplanować coś innego kiedy indziej. - mówię niepewnie.
- Nie, nie, to świetna propozycja. - mówi szybko jakby bał się, że jeśli przełożymy spotkanie nigdy do niego nie dojdzie.
- Mogę zrobić jakąś kolacje, lub coś takiego, jeśli to w porządku. - proponuję.
- Absolutnie, świetny pomysł. Powinienem coś kupić, potrzebujesz czegoś?
- Nie, dam radę, wpadnij koło 19. - rzucam jeszcze zanim pożegnamy się i rozłączymy. Wysiadam z
samochodu i wygrzebuję klucz z torebki jadąc windą na swoje piętro. Mówi to zapewne każda kobieta, ale to, co dzieje się w jej wnętrzu to istny chaos, którego nie potrafię opanować. Każdego wieczoru obiecuję sobie, że kiedyś w niej posprzątam, ale sytuacja wygląda podobnie jak z samochodem. Nigdy nic z tego nie wychodzi.- Hej, Joey. - mówię zabawny głosem, którego używa się rozmawiając ze zwierzętami i dziećmi, kiedy wchodzę do domu i widzę skaczącą małą kuleczkę. Szczeka wesoło i szarpie mnie za nogawkę spodni. Śmieję się na ten gest i idę z nim do kuchni. Sięgam do szafki i wyjmuję z niej opakowanie psich ciasteczek.Wyciągam jedno i podaję Joey'emu, który od razu zabiera się za pałaszowanie.
~*~
Słyszę pukanie do drzwi. W pośpiechu wrzucam brudne naczynia do zlewu i otrzepuję ubranie, aby mieć pewność, że nie upaprałam się żadnymi przyprawami. Przelotnie spoglądam na siebie w lutrze i poprawiam włosy. Otwieram drzwi. Stoi za nimi. Wygląda jednocześnie tak elegancko i luźno, ma w sobie tyle klasy. Przyglądam mu się przez chwilę. Można dostrzec jak wyrzeźbione ma ciało przez materiał kraciastej koszuli, którą włożył do jasnych jeansów. Na nogach ma zwykłe białe trampki. Na ramiona narzucił porządną, najwidoczniej drogą granatową, puchową kurtkę. Listopad wszystkim daje znać, a ten wieczór jest wyjątkowo zimny. Michael wygląda tak pociągająco stojąc w progu mojego mieszkania trzymając butelkę wina w jednej ręce, w drugiej opakowany prezent, że otrząsam się z fantazji, do których nigdy bym się nie przyznała dopiero gdy odzywa się do mnie zmysłowym, ciemnym głosem.
- Hej, wszystko gra?
Potrząsam głową, aby pozbyć się brudnych myśli. Nigdy przedtem nie widziałam w nim... tak zwykłego człowieka. Nie tylko agenta, którego spotkałam w miejscu śmierci mojego przyjaciela. Po prostu najzwyklejszego mężczyznę, który... pociąga mnie, choć nigdy się zapewne do tego nie przyznam.
- Cześć, jasne, zamyśliłam się, przepraszam. Po prostu uwielbiam kratę, to mnie zawsze dekoncentruje. - wypalam. Po chwili ukrywam twarz w dłoniach rumieniąc się, kiedy Michael śmieja się perliście.
- Dobrze wiedzieć. - uśmiecha się szeroko. - Mogę wejść? - pyta, a mnie natychmiastowo robi się głupio.
- Pewnie, przepraszam, ale ze mnie gospodarz.
Wydaje mi się, że tą uwagą rozśmieszyłam go odrobinę, bo jego uśmiech powiększa się o jakieś pół centymetra. Prowadzę go do salonu, gdzie od razu rzuca się na niego Joey.
- Zaraz wracam, przyniosę jedzenie, siadaj gdzie chcesz. - posyłam mu uśmiech znikając w drzwiach kuchni. - Opanuj się. - szepczę do siebie nakładając posiłek na talarze. - Obiecałaś sobie, żadnych związków. To tylko przyjaciel, nie jest tobą zainteresowany w ten sposób, ty nim też nie.
Wracam do mojego gościa, który siedzi na podłodze bawiąc się z psem. Kiedy mnie widzi podnosi się szybko i siada przy niewielkim stole. Zajmuje miejsce obok niego podając mu talerz.
- Pachnie niesamowicie. - chwali. Rumienie się delikatnie, choć wiem, że po prostu stara się zrobić dobre wrażenie.
- Mam nadzieję, że cię nie otruję. - mrugam do niego zaczynając jeść. Jestem zadowolona, z tego co udało mi się przygotować. Jest jadalne. Nigdy nie uważałam siebie za dobrego kucharza, ale jednak coś przygotować potrafię.
- No coś ty, nie bądź taka skromna, jest nieziemskie. Jak to się nazywa? - pyta przełykając kolejny kęs. Unosi kieliszek z winem, które przed chwilą otworzył i upija łyk nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
- Chili con carne. - odpowiadam.
- Będziesz musiała mnie kiedyś nauczyć. Uwielbiam ryż. - uśmiecha się.
- Dobrze wiedzieć. - kruczę pod nosem. Śmiejemy się cicho. Michael kończy swój posiłek i prostuje się na krześle. Bawi się nóżką swojego kieliszka. Dostrzegam, że jego czoło marszczy sie zabawnie, jakby intensywnie rozmyślał. Pocieram ręką kark ze zdenerwowania. Nie chciałabym by zrobiło się niezręcznie, ale nie mam pojęcia co powiedzieć. Na szczęście mój gość wybawia nas oboje z opresji.
- W takim razie, skoro już wiemy, że świetnie gotujesz, i masz ogromne serce, - wskazuje ruchem głowy na śpiącego na kanapie Joey'ego - może opowiesz mi o sobie coś więcej, Charlotte.
- Charlie. - wypalam nadziewając na widelec kawałek czerwonej fasoli.
- Obawiam się, że nie rozumiem. - mówi. Jego głos wydaje się spięty.
- Wszyscy mówią mi Charlie. - wyjaśniam. W myślach karcę się, że wprowadziłam go w zakłopotanie.
- Rozumiem, wszyscy. A jest jakieś określenie zarezerwowane tylko dla bliskich? - pyta, a ja uśmiecham się pod nosem. Patrzy mi w oczy oczekując mojej odpowiedzi.
- Właściwie nie. Tylko jedna osoba zwracała się do mnie inaczej. - uśmiecham się, choć w środku serce kraje mi się na wspomnienie o nim. - Byłam wtedy dzieckiem, więc jest trochę infantylne...
- Śmiało, mów, chyba, że nie chcesz. - zachęca mnie, a ja myślami wracam do szczęśliwych chwil spędzonych z zawsze wesołym chłopcem wypełniającego wszystkie moje wspomnienia z okredsu przed szkołą średnią.
- Lottie. - wyznaję. W jego oczach pojawiają się wesołe ogniki.
- Czy zgodziłabyś się, abym i ja tak cię nazywał. Zdecydowanie chciałby być kimś ważnym, ale jeśli sobie tego nie życzysz to rozumiem. Osoba, która tak mówiła, musiała być ogromnie istotna w twoim życiu, że nikt inny się do ciebie nie zwraca.
Przez chwilę mile, a Michael już nie nalega. Zastanawiam się, czy to nie naruszy mojej pamięci o nim. Decyduje się jednak pozwolić temu chłopakowi na to o co prosi. Może choć w ten sposób będę mogła pogodzić się z stratą tej najważniejszej osoby.
- Możesz, pewnie. - odpowiadam.
- Czy to będzie nieodpowiednie jeśli zapytam kto?
- To był mój brat.
- Był? - pyta delikatnie przekrzywiając głowę. Wstrzymuję oddech jakbym wyznawała największą tajemnicę mojego życia. Właściwie nie wiem czemu, ale czuję, że Michael jest odpowiednią osobą, aby wreszcie podzielić się z kimś swoim bólem.
- To długa historia. - waham się jeszcze. Uśmiecha się pokrzepiająco, ale nie naciska. Wiem,że ostatnie czego by chciał, to popsuć nam obojgu ten wieczór i naszą dobrą jak dotąd relacje.
- Jest dopiero 20, mamy czas, jeśli uważasz, że możesz mi opowiedzieć.
- Colin i ja wylądowaliśmy w domu dziecka, kiedy nasza mama zmarła w wypadku. Rodzeństwu bardzo ciężko utrzymać się razem. Miałam 15 lat, kiedy wysłano mnie do domu grupowego. On został przeniesiony do rodziny zastępczej. Słyszałam, od jednej z opiekunek, że niedługo potem jego rodzice, zostali zamknięci za handel narkotykami i bronią, a on i kilka innych dzieci z tego domu zostali rozesłani po różnych rodzinach w kraju. Nie mam pojęcia gdzie teraz jest. Wielokrotnie starałam się go znaleźć, ale policja nigdy nie była w stanie mi pomóc. Tak to już jest. Nas zawsze traktuje się gorzej. Nie ważne, że jestem już dorosła. Ledwo kiwnęli palcem żeby wpisać go do systemu. W większości przypadków państwo jest przeciwko nam. - uśmiecham się smutno spuszczając głowę. Michael wstaje i kuca koło mojego krzesła. Kładzie mi dłoń na ramieniu i podnosi moją głowę, aby mógł spojrzeć mi w oczy.
- Obiecuję, a ja zawsze dotrzymuję obietnic, że zrobię wszystko, aby pomóc ci go odnaleźć. Absolutnie wszystko. Oboje zasługujecie na to. - mówi. Widzę, że bardzo go poruszyłam.
- To nie tak, że ja oczekuję od ciebie jakiejkolwiek pomocy. Nie chcę, żebyś myślał, że cię wykorzystuję.
- Nigdy nie pomyślałbym, że mogłabyś. - mówi dotykając delikatnie mojego policzka. Czuję chłód jego dłoni na skórze, delektuje się jego dotykiem, gdy stara się podnieść mnie na duchu. - Dziękuję. - mówi po chwili ciszy. Unoszę pytająco brwi.
- Za co?
- Za to, że mi powiedziałaś. I za to, że pozwoliłaś mi być niewielką częścią swojego życia.
Od autorki: Hej kochani! No, rozdział jest! Wiem, wg kalendarza miał być wczoraj, ale mam nadzieję, że jeden dzień obsuwy to nie tak wiele. Co sądzicie o rozdziale? Mnie się całkiem podoba. Z góry przepraszam, nie jest on sprawdzony. Mogę być jakieś powtórzenia, albo literówki, ale sczytałam go tylko raz, bo bardzo się spieszę. Obiecuję, że jak wrócę pod koniec wakacji to poprawię ewentualne błędy. Mam jeszcze jedną prośbę, czy moglibyście pod tym postem zostawić linki do nowych rozdziałów, albo waszych blogów, za które się jeszcze nie zabrałam? Bardzo mi na tym zależy, bo jestem w kompletnym chaosie. Byłabym także wdzięczna za opinię o rozdziale. Taki komentarz na prawdę motywuje i dużo znaczy :)
Kocham i buziaki!
Hej hej hej <3
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci bardzo dobrze. W niektórych miejscach jedynie brakuje przecinków, ale to w żadnym razie nie przeszkadza w czytaniu. Jeej akcja się rozkręca:))
Jestem dumna z Charlie! Dopiero zaczyna karierę, ale to wielka sprawa i mam nadzieję, że sobie poradzi. Musi, bo kto jak nie ona?
Brandon powiadasz... dlaczego myślę, że on się tutaj jeszcze pojawi? *dyskretnie sprawdza bohaterów* O, jest i to mój Tyler nawet:))
Dobrze, że Lottie się przed kimś otworzyła. Końcówka powaliła mnie na kolana. Michaelowi na niej zależy, to widać, a ona przeszła już wystarczająco wiele, by dokładać do tego jeszcze nieudany związek. Nie no, liczę na jakieś ich momenty, ale mam nadzieję, że wszystko będzie działo się swoim tempem. Małe kroczki i te sprawy.
Pozdrawiam! :) I życzę miłych wakacji.. no, reszty wakacji.
ps. Zapraszam do siebie, dodałam coś nowego;) http://make-me-heart-attack.blogspot.com/
L x
Wiedziałam, że zapomniałam o czyimś rozdziale, nawet go przeczytałam, bodajże jak obudzili mnie sąsiedzi o 4 nad razem... NIE WAŻNE
UsuńCieszę się, że się podoba. Brandon, tak Brandon zdecydowanie się pojawi, i nie żeby zdradzała, ale obiecuje, że nie będzie tylko epizodem ;)
Matko... Jak ja się cieszę że znalazłam bratnią duszę jeśli chodzi o Tylera <3 Jesteś od dziś moim bogiem ;)
Co do przecinków to brakuje ich nawet jak sprawdzam, więc to żadna nowość ;) Pracuję nad tym - jest o niebo lepiej choć wciąż źle ;)
Tobie również życzę miłych wakacji i jutro spodziewaj sie długaśnego komentarza u siebie, buziaki! <3
Co ja Ci mogę powiedzieć nowego, było super :)
OdpowiedzUsuńWciąż się dziwię, że wprawdzie akcja nie leci jakoś specjalnie do przodu, ale wciąż jestem "wciągnięta". To musi być Twój talent :)
Opisy są tak szczegółowe, że przypominają film, który nie jest z niczego odarty. Po prostu wspaniałe.
Michael jest taki uroczy! Chyba jestem skazana na powtarzanie tego w każdym komentarzu. Ten balans pomiędzy tym, jaki jest zachowawczy, a tym, jak bardzo chciałby spodobać się Charlie, przeplatany raz po raz zakłopotaniem i pewnością siebie, jest po prostu zniewalający. Tak pomyślałam, że jego branża rzeczywiście mogłaby pomóc Charlie w poszukiwaniach, a to na pewno zdynamizowałoby akcję. No i ciekawa jestem, kto okaże się tajemniczą rozmówczynią naszej głównej bohaterki, a przy tym, jaka okaże się współpraca, bo wyczuwalne jest pewne napięcie.
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Przepraszam, że nie komentowałam :) Rozdział przepiękny
OdpowiedzUsuńNominuję cię do LBA ---> http://igrzyskaclarissy.blogspot.com/p/liebster-blog-award-3.html
Bardzo mnie zaciekawił ten rozdział i idę czytać od początku :)
OdpowiedzUsuńRównież zapraszam na 17 rozdział o Blue i Liamie http://liampaynejade1d.blogspot.com/2015/08/rozdzia-17.html
UsuńOkej, nadrobiłam dwa ostatnie rozdziały, bo byłam nieco w plecy, ale już jestem! Podoba mi się związek-nie-związek Charlie i Michaela, chociaż on wydaję mi się nieco sztywny, szczególnie w tym, jak mówi. Nie wiem, ale odczuwam dystans do niego, chociaż bardzo lubię jego postać. Jestem mega, mega ciekawa, z kim Charlie będzie pracować nad książką! Mam swoje typy, ale, pf, pewnie się nie sprawdzą, więc zachowam je dla siebie :d Poza tym, jestem zaskoczona całą tą historią z Colinem, wow, nie spodziewałabym się, że to pójdzie tym torem. Ale to dobrze. Tym bardziej podoba mi się to wszystko, co Charlie osiągnęła zapewne dzięki sobie i swojej ciężkiej pracy, skoro miała taki trudny start.
OdpowiedzUsuńNo dobra, to teraz kończę i zapraszam do siebie :)
http://whisper-of-lust.blogspot.com/
Coraz bardziej zaczynam lubić Michaela! Mimo swojej pracy nie jest jakiś tajemniczy, arogancki, czy wycofany, a otwarty i życzliwy, czego prawdę mówiąc się nie spodziewałam. bardziej widziałabym takiego faceta w czerni, ze spluwą w ręku i w przyciemnianych okularach xD
OdpowiedzUsuńPoza tym to, jak rozmawiał z Charlie, mnie poruszyło. I mimo, że wydało mi się to trochę wyćwiczone, bo w końcu na codziennie musi rozmawiać z ludźmi na tematy ciężkie i przykre dla nich, to dobrze, ze się w końcu komuś wygadała. Swoją drogą jej historia jest bardzo smutna, naprawdę w ogóle bym nie przypuszczała, że może mieć tak trudną przeszłość! Najpierw utrata rodziców, potem rozstanie z bratem, musiało być jej ciężko! I naprawdę mam nadzieję, że Michael jej pomoże, w końcu jeśli on nie będzie mógł tego zrobić, to już chyba nikt nie pomoże!
No, nareszcie będę na bieżąco! I przepraszam, jeśli moje komentarze czasami bywały chaotyczne - u mnie to częste xD Dodałam już bloga do obserwowanych, ale mam prośbę, żebyś o nowościach mnie informowała, najlepiej w zakładce "linki", byłabym bardzo wdzięczna :D
pozdrawiam :3
Dzisiaj znalazłam Twojego bloga. Dziewczyno - dwa słowa. Jesteś świetna! Czasami potrafię przesiedzieć całe dnie szukając jakichś dobrych opowiadań i gdy znajdę już jeden, po dwóch rozdziałach więcej do niego nie wracam. Dlaczego? Bardzo mnie irytuje to, że czasami myślę, że pisze to przedszkolak, nie znający zasad ortografii i interpunkcji. Bardzo rzadko zdarzają mi się opowiadania, od których nie potrafię się uwolnić. Musisz wiedzieć, że jestem bardzo wymagającą czytelniczką, dbającą o szczegóły, a Ty, moja droga, robisz wszystko, czego oczekuję od pisarza. Czytając pierwszy rozdział na Twoim blogu wpadłam po uszy. Zachwyca mnie to, jak piszesz. Twój styl pisania jest nieziemski. Nie nudzisz, cały czas coś się dzieje, co sprawia, że nie mogę się oderwać! Nie wspomnę już o tym, że bohaterowie wykreowani przez Ciebie są genialni :D
OdpowiedzUsuńJestem w Tobie zakochana :*
Życzę Ci, abyś rozwijała talent pisarski, który z pewnością masz.
Gwarantuję Ci, że od teraz będę stałą bywalczynią tego bloga i tak szybko się ode mnie nie uwolnisz, to tak na przyszłość :3
Z niecierpliwością czekam na następną notkę <3
Weny!!!
Pozdrawiam! :D
~Chevall et fille
Cześć :)
OdpowiedzUsuńPrzybywam z wieścią, że na www.na-skraju.blogspot.com pojawił się nowy rozdział. Jeśli nie chcesz być informowana o nowościach, to jest ostatni raz :)
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Halo, halo?
OdpowiedzUsuńJesteś tu jeszcze, kochana?
Mam nadzieję, że tak, bo bardzo stęskniłam się za twoją twórczością!
Ściskam! :*
O jeju... tak mi strasznie milo, ze piszesz! Az sie poplakalam... nie sadzilam, ze ktos mnie tu jeszcze pamieta... zrezygnowalam z bloggera, ktory zacza mnie troche przytlaczac, przenioslam sie jakis czas temau na wattpada i wystartowalam z czyms luznym,a to opowiadanie przygotowuje do kontynuacji :) jeśli mialabys ochote poczytac moje wypociny to daj znac ;) mnie strasznie brakuje twojego bloga i wiem, ze mam zapewne duzo do nadrobienia, wciaz przymierzam sie do zaczecia, na szczescie koniec roku i wiecej czasu bedzie niedlugo wiec licze na to, ze dam rade :) dziekuje, dziekuje, dziekuje <3
UsuńO jeju... tak mi strasznie milo, ze piszesz! Az sie poplakalam... nie sadzilam, ze ktos mnie tu jeszcze pamieta... zrezygnowalam z bloggera, ktory zacza mnie troche przytlaczac, przenioslam sie jakis czas temau na wattpada i wystartowalam z czyms luznym,a to opowiadanie przygotowuje do kontynuacji :) jeśli mialabys ochote poczytac moje wypociny to daj znac ;) mnie strasznie brakuje twojego bloga i wiem, ze mam zapewne duzo do nadrobienia, wciaz przymierzam sie do zaczecia, na szczescie koniec roku i wiecej czasu bedzie niedlugo wiec licze na to, ze dam rade :) dziekuje, dziekuje, dziekuje <3
Usuń